ZS Sztum – Mobilny nauczyciel

Hiszpania

Jadą tam następujący nauczyciele:

  • Joanna Berg
Kurs metodyczno-językowy dla nauczycieli języka hiszpańskiego.
Szkoła „Don Quijote”, Madryt.

Lipiec był dla mnie intensywnym miesiącem pod względem nauki i jednocześnie aktywnego spędzania wolnego czasu. Szkoła „Don Quijote”, w której odbywał się kurs metodyczno-językowy, jest bardzo dobrze przystosowaną placówką, jeśli chodzi o kadrę i bazę dydaktyczną. Skorzystałam nie tylko z zajęć metodycznych, czy językowych, ale również miałam okazję uczestniczyć w dodatkowych kursach kulturoznawczych.

Pierwszy dzień w szkole wspominam bardzo miło, gdyż poznałam serdecznych ludzi z różnych krajów i dobrze przygotowanych nauczycieli. To, co było dla mnie ważne, to fakt, że prowadzący kurs byli rodowitymi Hiszpanami i posiadali szeroką wiedzę metodyczną. W związku z powyższym, mogłam odświeżyć swoje wiadomości z zakresu metodyki języka hiszpańskiego. Bardzo podobała mi się praca z tablicą interaktywną, którą uważam za ogromne udogodnienie w nauczaniu języków obcych. Natomiast na praktycznych zajęciach z dydaktyki języka hiszpańskiego czułam się jak przysłowiowa „ryba w wodzie”. Tu odgrywaliśmy scenki symulacyjne: nauczyciel- klasa  i mieliśmy do rozwiązania gamę różnorodnych problemów, jakie zazwyczaj pojawiają się na lekcjach. Te właśnie zajęcia podobały mi się najbardziej, aczkolwiek nie znaczy to, że nauka języka nie przypadła mi do gustu. Gramatykę prowadził nauczyciel, który potrafił bardzo dobrze wytłumaczyć, do tej pory mogę się z nim konsultować przez Internet. Wypowiedź ustna, czy pisemna to także mądrze i rzeczowo przeprowadzone zajęcia. Nie omieszkam też wspomnieć o zajęciach kulturowo-ekonomicznych, tutaj dowiedziałam się wielu, nieznanych mi do tej pory, ciekawych rzeczy.

Oprócz typowych lekcji, można było uczestniczyć w kursach dodatkowych, takich jak nauka tańca, historia, literatura, lub ciekawostki kulturalne Hiszpanii – brałam w nich  aktywny udział. Wieczorem, chcąc spotkać się z Hiszpanami i podszkolić swój język chodziłam do pubu, w którym kursanci ze szkoły „Don Quijote” mieli zniżki. Co prawda, nie często tam bywałam, gdyż chciałam następnego dnia być wypoczęta, aby aktywnie uczestniczyć w zajęciach, ale miło to wspominam – życie w Madrycie nocą rozkwita.

Mój umysł miał prawdziwą intelektualną ucztę, ale nie tylko on – coś dla ciała też się znalazło. Otóż, pewnego pięknego dnia, podczas lekcji, zaserwowano nam typowe hiszpańskie dania. Pyszności było co niemiara, a że nadmiar jedzenia powoduje senność, więc podano nam mocną kawę, która od razu postawiła nas na nogi, więc po zajęciach poszliśmy ochoczo zwiedzać Madryt. Zaczęliśmy od Pomnika Cervantesa, poprzez Plaza del Sol, Palacio Real (Pałac Królewski), w ciągu kolejnych dni wpadliśmy z wizytą do Domu Studenckiego, w którym prawdopodobnie mieszkali: Salvador Dali, Lorca i Buñuel. Muzeum Sorolla wywarło na mnie ogromne wrażenie, a Park Retiro pozwolił mi się zrelaksować i nacieszyć pięknym, słonecznym dniem. Owiedziłam również Kryształowy Pałac, Muzeum Velazqueza i choć do Muzeum Prado była niemalże dwukilometrowa kolejka po bilety wstępu, to też było warto. Co jeszcze przykuło moja uwagę? Oczywiście niesamowita, oryginalna roślinność, zadbane parki i zabytkowe budowle, jak np. „Debod”- egipska świątynia z IV wieku. Będąc w Madrycie i nie gościć na Stadionie Real Madryt – Estadio Santiago Bernabeu,  to jak tylko patrzeć na tortillę, gdy jest się głodnym. W związku z tym poszłam i zaskoczył mnie fakt, że jest to jednocześnie i stadion i muzeum klubu. Wszystko pieczołowicie dopracowane, wszelkie pamiątki, trofea, fotografie zachowane w nienaruszonym stanie. Długo delektowałam się tą wizytą, lecz starczyło mi jeszcze czasu, aby wstąpić do Muzeum Romantyzmu. Muzeum to sąsiadowało z moja stancją na ulicy San Mateo i polecam je każdemu, kto chce zwiedzać Madryt, naprawdę warto.

A propos mojej stancji, mieszkałam u Loli- przesympatycznej kobiety, która zaoferowała mi pokoik z wszelkimi wygodami. Lola jest osobą bardzo komunikatywną i miałam wrażenie, że znamy się od dawna. Co prawda śniadania były „lekkie”, ale za to kolacje wyglądały jak dania królewskie, a smakowały jeszcze lepiej, mniam! Zawsze, przy posiłku wieczornym włączony był telewizor, a Lola objaśniała nam (były jeszcze 3 inne dziewczyny) sytuacje polityczno-gospodarcze, o których mówiono w danym programie. Miałam to szczęście, że Lola jest farmaceutką, bo gdy się oparzyłam (korzystając z mikrofalówki), udzieliła mi cennej rady, jak zwalczyć oparzenie i ból metodą naturalną.

Ten wyjazd zapisał się w mojej pamięci, jako cenne doświadczenie i miłe wydarzenie, chciałabym tu wrócić.